niedziela, 19 stycznia 2014

Przychodzi baba do lekarza c.d.



Uwielbiam tę adrenalinę, jaką mi fundują co jakiś czas lekarze. Jak ja bym bez tego żyła? Każdy dzień taki sam, te same ruchy, myśli i stany. A tak to proszę! - dla higieny osobisto-emocjonalnej mam zastrzyk adrenalinki.
Dopchał się człowiek na początku nowego roku do specjalisty, w moim przypadku diabetologa. Zadowolony, szczęśliwy, bo bez specjalnej kolejki, gdyż zapis był na daną godzinę nieomal, dokonany trzy miesiące wcześniej. Spokojnie, „bez nerw” pacjent czyli ja został zbadany i obejrzany, dostał recepty i zadowolony wyszedł z gabinetu z rozpiską dla lekarza rodzinnego. Nie mam zwyczaju patrzeć lekarzom na ręce, ale chyba powinnam. Zazwyczaj patrzę na recepty, czy są dobrze wypisane, czy jest literka R (jeśli oczywiście „się należy”), czy jest dawkowanie itp., ale na rozpiski rzucam okiem pobieżnie, bo przecież co tam może być? To, co zwykle – jakie leki się bierze, jakie dawkowanie, jakie zalecenia. To samo od lat. A jednak nie! Pacjent się myli. I powinien się znać na tym, jak należy wypełnić formularz dla lekarza pierwszego kontaktu, żeby potem nie było problemów. Bo właśnie w tym przypadku problemy się pojawiły, ale do rzeczy.
Z rozpiską od specjalisty udałam się do lekarza pierwszego kontaktu. Lekarz sobie wpisał wszystko elegancko w komputer i zadał mi pytanie jaka ta insulina ma być, „bo tu tylko ogólnie: lantus i humalog, więc nie będę mógł wypisać recepty, jeśli Pani ma inne insuliny”. Zgłupiałam. Jakie inne? Biorę lantus i biorę humalog i tyle! „Ale czy są solostar?”. A cholera wie! Może i solostar. Więc się grzecznie pytam, co to oznacza, jeśli w domu porządnie się przyjrzę tym insulinom i zobaczę, że jednak solostar. To oznacza, że mi doktor nie wypisze tej insuliny, bo on na rozpisce nie ma takiego dopisku. No i dupa blada, za przeproszeniem!
Wiec się pytam, co mam zrobić. Trzeba oczywiście wrócić do diabetologa i ona ma wypisać na nowo. Znając realia, wiem, że mnie dr nie przyjmie wcześniej niż ustalona wizyta za trzy miesiące. A i dodatkowo mnie poinformuje, że ona dała lekarzowi rozpiskę. Więc nie ma konieczności ponawiania niczego.
Jaki wynika wniosek z tego? Jak mi zabraknie insuliny, to mi zabraknie i tyle; nie będę się najwyżej kłuła, co tam! Od razu się od tego nie umiera.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz