czwartek, 18 kwietnia 2013

Spakowana jestem w 80-90 procentach. Toreb od groma i ciut ciut, ale jak się jedzie na 2-3 tygodnie do szpitala, daleko od domu, to niestety tak to wygląda. Jedna torba z ubraniami typu piżamy, dresy, koszulki, itp., kosmetyki, dokumenty, książki i gazetki do czytania. Druga torba z "akcesoriami" do inhalacji i z lekami, bo niestety w szpitalu wszystkich potrzebnych leków człowiekowi nie dają, zwłaszcza insuliny. Trzecia torba z jedzeniem, bo szpitalny wikt czasem jest nie do strawienia, a poza tym ja mam apetyt słonia :) Ponadto zgrzewka wody mineralnej, poduszeczka-jasieczek i podręczna torebka. Jak z takim wyposażeniem wkroczyłam swego czasu do szpitala położniczego, to się bałam, że mnie nie wpuszczą:) Na szczęście w "mojej" klinice wszyscy już mnie znają od 15 lat, i nikogo taki widok nie dziwi, no może poza osobami, które leżą z innymi schorzeniami niż mukowiscydoza.
Jak zwykle nerwy dadzą o sobie znać w nocy, zawsze przed takim wyjazdem nie mogę spać. Chłopaki też się trochę denerwują, ale chyba damy radę. Jak wrócę na pewno wiosna będzie już w pełnym rozkwicie i na rok będę mogła zapomnieć o wenflonach i kroplówkach.

piątek, 12 kwietnia 2013

Świstaka, który "przepowiedział" szybkie nadejście wiosny w tym roku, mogłabym udusić własnymi rękami, ale w końcu szkoda zwierzęcia, co ono winne temu, że wiośnie się jednak nie spieszy....
Dzisiaj i wczoraj, gdy zaczął padać drobny deszczyk i przestało tak lodowato wiać, wreszcie czuć, że zima sobie poszła, oby na długo, nikt za nią tęsknić nie będzie:) I niech tylko ktoś spróbuje narzekać na upały.... Ja na pewno nie będę, zawsze wolałam upał niż ziąb, mimo, że gorące powietrze niby nie sprzyja oddychaniu, mnie na razie sprzyjało.
Po okropnej anginie mojego syna przesunęłam swój termin leczenia w Poznaniu o kilka dni. Za tydzień będę być może pisała już z Kliniki. Stety-niestety...Jak to powiedział kiedyś nasz były prezydent: "Nie chcem, ale muszem". Muszę nakarmić swoje żyły furą antybiotyków, a stamtąd niech eliksir płynie po całym organizmie. I tak cud, że rok wytrzymałam bez antybiotykoterapii dożylnej, jak wszędzie ludzie chorowali na grypy, anginy, grypy tzw. żołądkowe, i inne dziadostwa. Może wrócę już na weekend majowy.... Trzymajcie kciuki:)