piątek, 12 kwietnia 2013

Świstaka, który "przepowiedział" szybkie nadejście wiosny w tym roku, mogłabym udusić własnymi rękami, ale w końcu szkoda zwierzęcia, co ono winne temu, że wiośnie się jednak nie spieszy....
Dzisiaj i wczoraj, gdy zaczął padać drobny deszczyk i przestało tak lodowato wiać, wreszcie czuć, że zima sobie poszła, oby na długo, nikt za nią tęsknić nie będzie:) I niech tylko ktoś spróbuje narzekać na upały.... Ja na pewno nie będę, zawsze wolałam upał niż ziąb, mimo, że gorące powietrze niby nie sprzyja oddychaniu, mnie na razie sprzyjało.
Po okropnej anginie mojego syna przesunęłam swój termin leczenia w Poznaniu o kilka dni. Za tydzień będę być może pisała już z Kliniki. Stety-niestety...Jak to powiedział kiedyś nasz były prezydent: "Nie chcem, ale muszem". Muszę nakarmić swoje żyły furą antybiotyków, a stamtąd niech eliksir płynie po całym organizmie. I tak cud, że rok wytrzymałam bez antybiotykoterapii dożylnej, jak wszędzie ludzie chorowali na grypy, anginy, grypy tzw. żołądkowe, i inne dziadostwa. Może wrócę już na weekend majowy.... Trzymajcie kciuki:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz