czwartek, 10 stycznia 2013

10.01.2012

Styczeń pędzi do przodu jak szalony. Ale to chyba dobrze, bo szybciej do wiosny. Tak trudno jest przetrwać zimę. Cały grudzień walczyłam z - sama nie wiem z czym - stany podgorączkowe cały miesiąc rozwalały mnie zupełnie. Gdy już normalnie nie mogłam robić zakupów i pościelić łóżka, a każdy szybszy krok powodował straszliwe bicie serca i łapanie powietrza jak ryba  - zaczęłam kurację. Dwa antybiotyki doustne + jeden w inhalacji, podwójna dawka leków wykrztuśnych, 8 inhalacji dziennie. Po trzech tygodniach kończę antybiotyk (jedyny doustny, który niby jeszcze na mnie działa, bo na ostatniej karcie informacyjnej już nie widzę wrażliwości), i zobaczę czy uda się normalnie funkcjonować czy też pobyt w klinice stanie się oczywistością.
I tak może nie powinnam narzekać, bo w szpitalu jestem tylko raz na rok, mniej więcej. A są tacy z mukowiscydozą, którzy jak bumerang wracają co kilka miesięcy. Jak się wtedy funkcjonuje? Gdy kimś opiekują się rodzice,to powiedzmy, że sprawa wygląda inaczej. A jak się ma dziecko i męża,który w zasadzie jest jedynym żywicielem rodziny, i nie może za każdym razem brać zwolnienia czy urlopu, żeby nie tylko zająć się domem i dzieckiem,ale i chorą żoną?  Na razie ten problem nie zaprząta mi głowy aż tak bardzo, ale kiedyś będzie trzeba się z nim zmierzyć...Jak miecz Damoklesa wisi nade mną przeznaczenie...

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Zima do nas wróciła, ale na szczęście w Słupsku przez ułamek sekundy wyjrzało słońce i od razu radośniej się zrobiło :) Przesyłam ten promyk dla Ciebie! Pozdrawiam ciepło...

sofi

Prześlij komentarz