Błysnę dzisiaj czarnym humorem – ja to się wyśpię chyba w grobie…. Cholera, czegoż każda noc
jest przerywana, z jakiegoś powodu lub zazwyczaj bez żadnego.
Docelowa siódma rano jest
dla mnie koszmarem. Między innymi dlatego, że budzę się godzinę przed budzikiem
i zasypiam wtedy, kiedy za chwilę budzik ma zadzwonić. Nie daj Boże, jak muszę
rano wstać, a już w ogóle -jak muszę gdzieś jechać, bo wiadomo, że będę źle
spała i obudzę się godzinę przed. Przed godziną docelową. Rzadko się zdarza,
żebym zamiast się wściekać, wstała po prostu i tyle. W głowie mam zakodowane,
że do 9 jest noc. Mogę wstać po 9, najlepiej tak gdzieś o 9.30. W roku szkolnym
jest to niewykonalne, bo lekcje zaczynają się na 8, czasami na 9, i dziecko
trzeba wyprawić do placówki oświatowej. Na szczęście wystarczy jedynie przejść przez
chodnik na drugą stronę ulicy
i już jest się w szkole. Można więc wstać o 7.15.
Wczoraj zasnęliśmy sobie
naprawdę wcześnie, na pewno nie było jeszcze 22, bo wiedziałam, że bojlera na
razie nie włączę, gdyż nie ma jeszcze taryfy nocnej. Tak się ucieszyłam, gdy
błogi sen mnie ogarnął… Ale się wyśpię…. pomyślałam sobie i padłam. Obudziłam się
nagle. Zdziwiona, że już nie śpię. Mój któryś z palców lewej stopy zaczął się leciutko
wyginać. Zignorowałam to. Udając, że śpię. Przewróciłam się na drugi bok, ale
palec nie dawał za wygraną. No, cholera skurcz mnie jednak złapał! Kolejna
zmiana pozycji ciała i ułożenia stopy, i wiedziałam, że muszę jednak wstać i poszukać w apteczce
magnezu. Przezornie mam go w podręcznym koszyczku z lekami, bo kiedyś już pół
nocy grzebałam w apteczce szukając tegoż magnezu i nie miałam ochoty na
powtórki w przyszłości. Poczłapałam więc do kuchni, zerkając, że jest ok. godz.
23, spałam więc godzinę. No, wyspałam się, że hej! Połknęłam magnez i znów do
ciepłego łózia, wszakże kaloryfery zimne, a w domu nie za gorąco. Oczekujemy na sezon grzewczy…
Stwierdziłam, że
odechciało mi się spać, włączyłam telewizor. „Legalna blondynka” była gdzieś w
połowie, więc sobie obejrzałam tę drugą (mniejszą lub większą połowę), pośmiałam
się w duchu, żeby nie obudzić domowników i zaczęłam szukać innego filmu. No i znalazłam! Co prawda już oglądałam, ale
ja lubię oglądać już oglądane filmy i czytać książki już czytane. Jak z tymi kawałami: "Śmieję się z tych, które znam". Zatopiłam się
więc w „Istocie”, zastanawiając się czy takie eksperymenty już się robi czy
tylko po prostu o nich nie wiemy.
Przymykałam oczka, otwierałam,
patrzyłam, w którym miejscu jest akcja, traciłam wątek, znów patrzyłam, i jak w
końcu film się skończył, zrobiła się 1.30. No, teraz już pewnie można zasypiać.
Nie tak szybko jednak, nerwy, że w domu znów panuje zaraza, nie pozwalają tak łatwo
zasnąć. Małoletni z infekcją rzucał się na łóżku jak piskorz, nos zatkany nie
pozwalał spać, więc i matka nie mogła zasnąć spokojnie. Mordęga skończyła się około
drugiej, by po godzinie 6 obudzić się na nowo. Zanim zasnęłam ponownie, budzik
rozdarł się jak oparzony i dzień się zaczął na dobre.
Zobaczymy jak dzisiaj, infekcja powoli się rozwija, więc kto wie czy jutro nie spędzę z synem całego dnia. Bateria leków na parapecie rozrosła się do sporych rozmiarów, ale cały poprzedni rok szkolny udawało mi się dzieciaka wyleczyć z podobnych infekcji, ufam więc, że i tym razem się uda. Przecież kurczę to dopiero wrzesień, musi się udać!
Zobaczymy jak dzisiaj, infekcja powoli się rozwija, więc kto wie czy jutro nie spędzę z synem całego dnia. Bateria leków na parapecie rozrosła się do sporych rozmiarów, ale cały poprzedni rok szkolny udawało mi się dzieciaka wyleczyć z podobnych infekcji, ufam więc, że i tym razem się uda. Przecież kurczę to dopiero wrzesień, musi się udać!
Powinnam iść na medycynę, a nie
pedagogikę… Teraz już za późno - ani siły ani ochoty już nie mam na żadną
naukę. To pewnie znak, że stara się robię. Bo myśl, że chcę mieć święty spokój
coraz częściej mnie ogarnia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz