W Poznaniu pewnie już zieleniej niż u nas, tam wiosna zawsze jest szybciej. Ale jak wracam do siebie, to wiosna zaczyna się u nas i to jest najpiękniejszy prezent dla mnie :)
Nigdy nie lubiłam pracować w ogródku, grzebać rękoma w ziemi, zawsze jakieś pająki na te ręce właziły, zawsze jakieś pokrzywy mnie poparzyły, a teraz rękawiczki gumowe na rączki i heja-można robić, choćby tylko wyrywać chwaściki z tej ziemi. Ważne, żeby słoneczko grzało w plecki, a niedaleko żeby stała kawka i książeczka do poczytania dla umęczonego ciałka. I powolutku, "bez nerw", mogę sobie coś tam robić, coś przenosić, coś pograbić, popatrzeć na nasze złote pszczoły, które już czują w swoich maleńkich ciałkach tę idącą wielkimi krokami wiosnę. Szczęście jest tak blisko, trzeba umieć tylko je dostrzec....
***
zapach wiosny
rozmytej jeszcze śniegiem
lecz już dziki
zapach pąków
rozwiany jeszcze wiatrem
lecz już słodki
zapach raju
zamknięty jeszcze skórą
lecz już wolny
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz