Zagalopowałam
się w swoich zapędach po "sławę" i boleśnie zderzyłam z
rzeczywistością. No cóż, udział w konkursie mógł wziąć każdy, ale tylko
nieliczni przeszli dalej. Wszyscy nie mogą przecież wygrać! Za rok można znów
się zgłosić ;), a przez ten czas popracować nad blogiem i swoim pisaniem.
W ciężkiej
od stresu rzeczywistości jedyną pociechą jest to, że wiosna coraz bliżej. Brak
zimy (chyba) spowodował, że w tym roku szkolnym oprócz trzech okropnych infekcji,
które oczywiście po około tygodniu przenosiły się na oskrzela, miałam liczne
bóle gardła i katary. Antybiotyk w końskiej dawce brałam z niewielką przerwą
40 dni…
Ponoć
autosugestia jest ważna, więc wchodząc na II piętro próbuję sobie udowodnić, że
jestem zdrowa, i że zwalczyłam ostatnie zaostrzenie. Ale poranne pościelenie
łóżka brutalnie mi uświadamia, że źle się czuję, że nie mam siły, że
najchętniej zostałabym w łóżku, a nie mogę. Bijące jak wściekłe serce, krótki
oddech i kaszel tak męczący, że to chyba przez niego czuję się jak niedobitek. Przecież
to niemożliwe, żeby człowiek kładł się zmęczony i wstawał zmęczony. Czym?
Przecież niewiele robię, ot zakupy, obiad, drobne porządki, załatwienie paru
spraw "na mieście". To mnie tak męczy? Nikt by nie uwierzył.... A
może to przedwiośnie powoduje ten brak energii i chęć na pozostanie w pościeli
przez cały dzień. I żeby mi wszyscy dali święty spokój. A przecież nie żyję na
pustkowiu, więc to niemożliwe. Zawsze ktoś coś chce, a i ja nie mogę przeleżeć
dnia, bo to i insulinę trzeba wziąć i zjeść i łyknąć garść leków, i inhalacje
zrobić. Wstać trzeba.
Dzisiaj,
żeby sobie dodać energii włączyłam you tube`a i słucham Abby. Nawet w ramach rehabilitacji
próbowałam trochę poskakać, ale marnie mi szło. Pomiędzy infekcjami trochę
ćwiczyłam, ale jak się źle czuję, to i na taniec w jakiejkolwiek formie nie mam
ochoty. Okropność!
O,
przypomniało mi się, że na zakończenie dnia w TV będzie „Czekolada”.
Abba+czekolada+książka = dobry humor :)
Abba+czekolada+książka = dobry humor :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz