poniedziałek, 16 czerwca 2014

Jedynak



 Zaszłam w ciążę przez przypadek. To znaczy wiem, jak się w ciążę zachodzi, ale jak przez cztery lata dziecko - za przeproszeniem - nie dało się zrobić, to byłam pewna, że matką nie zostanę. A jednak! Strach w ciąży był spory, więc okres ten nie jest przeze mnie dobrze wspominany. Bałam się o dziecko cały czas, bo antybiotyki brałam przed ciążą, w czasie ciąży i zaraz po, mimo, że to już żadnego wpływu na dziecko nie miało. I tak sobie dzisiaj myślę, że ten strach jest chyba we mnie cały czas, ukryty gdzieś pod skórą, niby cichutki, niby malutki, ale jest. I wystarczy ostry dźwięk karetki, żeby serce podchodziło do gardła, a w tym gardle pojawiały się nieme pytania, gdzie jest aktualnie syn i co robi. Czy aby nie jest w niebezpieczeństwie. Na szczęście zawsze jest ok.
W tym roku syn zrobił się nagle nieomal dorosły i spotyka się już nie tylko z kolegami, ale i koleżankami i już niedługo po 11 urodzinach oznajmił, że w wakacje chce jechać na kolonie. Najlepiej na tę kolonię do Niemiec. Serce we mnie zamarło. Jak to? Na kolonię? Kiedy, co, jak? Nigdy w życiu z domu nie wyjeżdżał, bo nawet do babci na wieś nie zdążył, gdyż dziadków niestety zabrakło. A teraz do Niemiec??? Nie… Jeśli już, to gdzieś blisko, żeby jakby co, można było dzieciaka zabrać do domu. Może mu się w końcu nic nie podobać, począwszy od domków, jedzenia, na kolegach czy wychowawcach skończywszy. Chociaż syn raczej ugodowy, ale może tylko mnie się tak wydaje? Może akurat tym razem będzie marudził, jęczał, stękał i chciał do domu. Muchy w nosie każdy ma, od czasu do czasu. A niektórzy to nawet często.
Tliła się jeszcze we mnie nadzieja, że może na tę kolonię się nie załapiemy, bo chętnych dużo, miejsc mało, ale weryfikacja przebiegła pomyślnie, i cóż-stanęliśmy przed faktem, który moim oczom ukazał się na tablicy ogłoszeń w szkole.  
Z drugiej strony trzeba wreszcie dziecku pozwolić się z domu wyrwać, spod opiekuńczych skrzydeł matki, co to na każde zawołanie jest. Kiedy dzieciak ma się życia nauczyć? Trzeba będzie przełknąć tę gorzką pigułkę strachu o jedynaka…
Co ja będę robiła 10 dni???? Od rana sama w domu??? Albo się zanudzę na śmierć albo odrobię wszystkie zaległości, od towarzyskich począwszy na sprzątaniowych kończąc. Z mężem umówię się na randkę, może jakieś kino, może coś innego… Moc możliwości przed nami!
Ale już wiem, że będę tęsknić straszliwie i być może tych 10 dni wcale nie będę miło wspominała. Z kim ja się będę kłóciła o strój, fryzurę, komputer, spanie, mycie i jedzenie????  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz