"GLINIANE DZBANKI CODZIENNOŚCI"

„Nie istnieje coś takiego jak doskonałość.
Świat nie jest doskonały. I dlatego jest piękny”
Hiromu Arakawa


***                       

W esencji herbacianej życia
 złocistym refleksem świecę

cynobrowo wznoszę usta
chłonąc woń ciepłej nocy

na rzęsach zbieram
listki miłości

i na dnie kubka
rozkwitam jak słonecznik


***                       
klamerką strachu
spinam myśli
na sznurze dnia

spinką z diamentem
zbieram kosmyk
z włosów nocy

zgubiłam grzebień
do uczesania
nienazwanego



Kryształ życia    

kryształu życia
nie tworzy dzień
to noc
bez szlifów
z krawędzią czekania
na lepsze jutro


***              

nie wyrabiam się
z życiem
zagniatam dni
jak makaron
a one przeciekają
przez sito
codzienności


Czasowniki                  

nie lubię
musieć

nienawidzę
wypadać

nie znoszę
należeć

chcę chcieć





Ręce

Mam ładne paznokcie

o kształcie migdałów
moje dłonie robią się
smuklejsze

Czy ten kształt
obejmie jeszcze kiedyś
słońce




Romans

W rażąco naiwnych chmurach
rodzi się namiętność
w pierzastych krągłościach
eterycznych objęć

pod prześcieradłem mżawki
chowa się pieszczota
lukrowana śniegiem

na bujawce z tęczy
pomiędzy kolorami
kołyszą się cicho
małe pocałunki

tylko burza marszczy brwi
na ten widok






Burza                  

W zachmurzonym niebie
nie ma spokoju -
na postrzępionych krańcach
burej wilgoci
awantura kropel
przeszkadza aniołom

nie mogą pracować
gubią się w liczeniu
dobrych  dusz

a burza szaleje
rzuca złotym gromem
i dziurawi poszewkę nieba

mokre postacie
spadają na ziemię

czasami
odpuszczają nam
grzechy

Koniec świata              


Po drugiej stronie
ulicy
w deszczu
kończy się świat

otulony kocem
szarego nieba
odchodzi z kroplami

zostają tylko
pomarszczone kałuże




              ***                       

koty mają dzikie dusze
rwące się do stepu

koty mają tęskne oczy
zapatrzone w trawy

koty mają miękkie futro
łaknące mleka moich palców




***                       
konwalie -
uśmiech anioła
zaklęty
w dzwonki




***                       

zielone świerszcze -
niedojrzałe jabłka
wczesnej jesieni



Sny o Saharze

koty
boją się deszczu

ich oczy -
strach przed zmrokiem
ich mordki -
szyba piwniczna

łapy w bezruchu
sierść falująca

w kałużach odbite
sny
o Saharze



Paw           


Marzenia – dumny paw
o ażurowym ogonie,
w którym każde z oczek
to niespełnione pragnienie



***                       

Pan Bóg

z siwą brodą
odpoczywał na chmurze
przed Krakowem

wskazywał
drogę do Tatr
zakochanemu aniołowi


 

***              


na świerkach
tatrzańskich
skrzaty przesuwają obłoki
w stronę Śpiącego Rycerza

potrzebna mu poduszka
do wiecznego snu


 Marcowe mrozy

w oczach masz
tulipany
mój synku

nie pozwól
ich zniszczyć
marcowym mrozom      


                        ***                                

czekolada nocy
posypana makiem
gwiazd
słodko-gorzkie
zakończenie dnia







„…Być człowiekiem jest już wystarczająco wielkim  osiągnięciem.”
Anthony de Mello
 Oaza  
                 
Całe życie idziemy
karawaną wielbłądów
do morza uczuć
spragnieni zmęczeni
bez wiary i czci
szukamy na piasku
odbicia swych stóp
błądzimy wracamy
by wciąż i na nowo
zaczynać wędrówkę
w kierunku człowieka



      Uśmiech                      

kup mi uśmiech
przyklej do warg
i wyślij do piekła

niech demony zobaczą
że płacz sprzedałam
i tańczę w ukryciu

kup mi uśmiech
przypnij do ramion
pofrunę do nieba

na skrzydłach
nie siada nawet
deszcz

 

Odkąd                 

odkąd
zostałam matką
śpię zawsze
na lewym boku

po lewej stronie
mój syn
z ciepłym oddechem

z prawej świat
i jego tęsknoty


Bez myśli                     

chmury
nie mają czego
przykryć

nie kłębi się  nic
na wyprostowanym
czole


 Pseudopiramidy 

w pustych komnatach
wazony z ibisem
sarkofagi z Apisem
wierne kopie sprzed lat

tylko my się zmieniamy


Wrak                   


Na falach życia

okręt
miotany huraganem
namiętności
złości
emocji
dociera do brzegu –
to wrak człowieka



Maska

Zrobię wszystkim 
na złość
umrę w tej swojej
złotej masce
będą mnie podziwiać
jak Tutenchamona
I tak jestem mumią
prawdziwego życia

 



 

Amstaf                         

Coraz bardziej

bolą mnie włosy
zamiast wyrastać z głowy
jak gałęzie wiosennego drzewa
one są umarłe
i kruche
Na głowie mam
szczecinę
wściekłego na świat
amstafa


Chustka             

W bieli
drzewom do twarzy

w szarości

ziemi jak ulał

siwizna kobiet
schowana pod chustką




***              

Morderca kobiet

i mężczyzn
Morderca poezji

Proza życia



Piękne miałam życie  


Piękne miałam życie
z niespełnionymi marzeniami
straconymi złudzeniami
pustymi kieszeniami

Piękne  miałam życie
z utraconymi miłościami
nieudanymi próbami
dzikim umysłem

Wredne były głosy
w zmęczonej głowie



 

„…Kiedy czujesz się winny, to nienawidzisz nie swoje grzechy, lecz siebie samego”
Anthony de Mello


***                       

pisanie wierszy
to malowanie obrazów
przenoszenie na płótno zbawienia
grzesznych myśli i czynów
plastyczna obróbka
glinianych dzbanów codzienności i wieczności
zaplatanie ze sznurka  węzłów
na przemian nienawiści i miłości
to malowanie nadziei


***                       

na szyję zakładają mi
korale
na przeguby
bransolety
na nogi
cienkie łańcuszki

idę na rzeź -
ofiarę bogu
ciemnego sumienia


***                       

W piekle
ludzie leżą na piasku
wygrzewają się
w nieprawości

Zasłonięte usta
skrępowane ciała
za karę
nie mają nawet płetw

Co to jest
w obliczu
wspomnień

Ewa           


chociaż
zostałabym w raju
nasyciła jabłkiem
nagością istnienia
i tak będę Ewą



***              

w wielkich piecach
bogowie ciemności
pieką kasztany
ich smak
przywodzi na myśl
Plac Pigalle
tam dusze też
bywają brudne




„Miłość – to czuwanie nad cudzą samotnością”
Rainer Maria Rilke


Zauroczenie

Zanim słońce wstanie
w fioletowym mroku
dotknę twego ramienia
na koniuszkach palców
przeniosę
delikatny meszek
dam go ptakom
niech uwiją gniazdo
może w nim narodzi się
drugie zauroczenie


Dłonie                          

Perłowo miękkie
wnętrze twych dłoni
poraża ciepłem
elektryzuje ciało

dotykiem lekkim
jak puch
gładzi skórę
przywraca połysk
i smak

cicho jak wiatr
kołysze włosy

bujnością rzęs
przemawia


Motyle                

Pocałunki Twoje
to motyle
z miejsca na miejsce
przefruwają powoli
muskają moje ciało
i spijają zapach skóry
słodki i lepki

Pocałunki Twoje
to motyle
lekkie i kolorowe
kosmatymi łapkami
chodzą po
przymkniętych oczach
i spragnionych ustach

Pocałunki Twoje
to motyle
które chwytam
w swoje ręce
i wypuszczam
na wolność

Poziomki

Pełną garść pocałunków
zebrałam nocą
dotykając poziomek twych ust
zostawiłam je na miejscu

Pełną garść muśnięć
zebrałam rano
przeniosłam je w koszyku rąk
na gałązki żeber
stamtąd do nóg
czekających cierpliwie

Pełną garść szeptów
zbiorę w południe
zamienię je w dreszcz
słodko-ciepły
i oddam
młodym listkom
twych ramion
gdy rozkwitną
w ich cieniu ukryję
pieszczoty
***                       

w fioletowym cieniu
palcami szukam jedwabiu
pachnącego wrzosem
chcę uszyć suknię
powleczoną kolorem
szorstkich kwiatów

w czerwonym blasku
oczami szukam  aksamitu
w kolorze wina
chcę utkać szal
przetykany nitką bordowego smaku

w żółtym zachwycie
rękami szukam bursztynu
pachnącego latem
chcę zrobić korale
powleczone lakierem
zatopionych pocałunków




***                       
W kącikach warg
szydełkiem stworzę
supełki uśmiechu

na cienkim ostrzu
zaniosę do ciebie
słupki radości

kolorową włóczką
otulę ciepło
wieczornego zachwytu

by rano prócz zapachu
palonej kawy
została nam czułość




Pocałunki

we wnętrzu warg
cicho chodzą
lekko różowe
wspomnienia pocałunków

nie płoszy ich wiatr
ani szmer poranka

nocą
przy blasku świec
dochodzą nowe
mocno bordowe




Miasto aniołów  (z filmu „Miasto aniołów”)
                  

Gdy po mnie przyjdą
Powiem im
Że najbardziej w życiu lubiłam
Marzenia o miłości



Kwiat jednego deszczu  


Pewnego dnia

na pustyni uczuć
z kwiatów
jednego deszczu
wyrośniesz Ty



***                       

(w tym roku)
ptaki odleciały
zaraz za latem

za nimi podąża
miłość



***                       

zrywam jabłka
twojego uśmiechu
w połowie czerwone

druga - dojrzewa
dla innej





Zazdrość                      

zamknięta w Tobie
pestka zazdrości
przerośnie owoc
zgniłą zielenią
gdy powrócimy latem


 

                 ***              

rzepak

kłujący w oczy
jak zazdrość twoja
o świcie



Dzika orchidea            

Jedyny kwiat
bez zapachu
kwiat bez
koloru

Ja
w twoim życiu

 



„Ulotny świat białej rosy, iskry ognia, sny – wszystko to trwa długo w porównaniu z miłością”
Izumi Shikibu 

***                       

nie uciekaj
przecież kiedyś
musisz mnie pokochać
przytulić w tańcu
i zostać

choćby na mgnienie
srebrnej łzy


             Wspomnienia              

Stalowo - siną chmurą
otulam głowę

bronię dostępu
do wspomnień
niespokojnie płynących

chronię od wiatru
ścieżki rozmyślań

i proszę -
zostańcie

Tylko to mi zostało
po burzliwym lecie


***

Słowa
wyszeptane zielono
zamykam w skrzynce
z lepkiej skóry
i chowam głęboko
pod karnacją lata

Gdy odejdziesz
będę miała
zapas na zimę



Połówka pomarańczy
                           
połówkę pomarańczy
kopnęłam
czubkiem pantofla

a może to było
przeznaczenie?



Miłość                 


To było jak
objawienie
to było jak
sen

Włosy i rzęsy
spowił len

Wszystko stało się
jasne
przeszłość odeszła
w cień

To było
objawienie

To był sen




***                       

W potoku zimnych słów
prycham jak kotka
strząsam krople na dywan
i szukam ciepła
przy kominku twoich rąk

oczy świecą żółtym blaskiem

to nie tutaj spłynie na mnie
łaska pieszczoty


Ty                       

młody bóg
do którego
nie wolno mi się modlić

młody bóg
którego
nie wolno mi kochać

młody bóg
któremu
nie mogę zaufać



                           ***                                

nie licząc
zerwanych sopli
zostawiłeś mi wszystko
nawet najbardziej
kłujące wspomnienia


***                       

rzuć we mnie
granatem uczuć
niech rozprysnę się
milionem ziarenek
tworzących źrenicę
twego oka


We śnie...           

a ja szłam
a ja biegłam
do niego
z rumiankami
i chabrem na rzęsach

a on stał
a on patrzył
w niebo
ze znużeniem
i trawą w rękach


Wyznanie           

powieki
przygniecione
grudkami soli
a to stopy
są w oceanie
gdy mówisz
że mnie
nie kochasz




Wycinanka         

 


Codziennie rano


zdradzona kobieta


tępą żyletką

wycina serce

z kolorowej wycinanki

 


To złamane


pulsuje wciąż


krwią




 



Poprawił księżyc

Przestawił słoneczniki
na mojej sukience

Przesunął słońce
na naszym niebie

Poprawił księżyc
i poszedł za nim




Szare ptaki                  


zabrakło tchu
i myśli uciekły
gdy drogą przemknęły
stare miłości




Mgła Magellana            

Tak smutno
Że tak cicho

Tak cicho
że aż smutno

We mgle Magellana
nie widać ciebie


Sny o Tobie

 

Od pół roku

                                  kiedy o tobie nie myślę                                       
czas pomknął do przodu
jak szaleniec

Od pół roku
świat nabrał rozpędu
za nic mając
grawitację

W miejscu stoją
sny o tobie




***    

twoje serce

pokryte ortalionem

twoje ręce
szczelnie zamknięte
twoje usta
zwrócone do słońca

cały jesteś niesłyszalny
zatopiony                               
niewidzialny
dla moich oczu

ortalionowa kurtka
nie chroni mnie
przed światem     




Nasze niebo                 


te gwiazdy
jak podarowany
ze szczerego serca
srebrny pierścionek
świecą na innym niebie



***             

gdybym wiedziała o nas
tyle
ile teraz wiem

gdybym znała cię tak
jak teraz
znam

tę skazaną na śmierć
miłość
wystawiłabym do słońca




***              

odpowiedzialnością słowa
głaszczesz mnie
na dzień dobry
by wieczorem
zapomnieć o dotyku
słów i rąk
wplątanych w książki
z zakurzonych półek



***                       

jesteś w mych snach
codziennie

sięgając mych ust
bezbłędnie

budzę się rano
niezmiennie

przy pustej poduszce



***     (z filmu „Między piekłem a niebem”)

tylko w snach
są drzewa
na których rosną
fioletowe kwiaty
a liście nigdy nie spadają

nawet w bajkach
są ludzie
dla których życie
nie ma barw
a wiosna nigdy nie nadchodzi



Samotność

nauczyć się  samotności

w tłumie
to jak wyrwać
drzewo z korzeniami
i pozostawić je samo
na pustyni

                     Skrzydła                      

Aniołowie mają

smutne oczy
i zmęczone twarze

cienie długich rzęs
nie ukryją zmarszczek

Aniołowie mają
skrzydła
by ukryć
samotność
 


***              

dziś chmury
na pogniewanym niebie
i zimno z otchłani




„Nawet pragnienie wolności jest niewolą…”
Anthony de Mello



Perła


choćbym zerwała
wszystkie sznury
zadławiła się wolnością
nie będę perłą



Skrawki goryczy


przypięte do powiek
sny o wolności
                                                      porwał świt                                                        

przywarte do oczu
obrazy przyszłości
                        zabrał dzień                           

ze zmierzchem
została gorycz



Ramka                

Wszyscy
chcą mnie zmieniać
Każdy
chce mnie włożyć
w ramki
swojego obrazu
A ja przecież
jestem już
po drugiej stronie
lustra




             Obręcz                         

Twoja wolność
jest obręczą
ściskającą moje gardło

nie potrzebuję lekarza
tylko krzyku



Ostatnia podróż

aniołowie
tkają szaty
na ostatnią podróż

jasne perły
czekają w kolejce

a nam śnią się
pomosty
i droga do nieba



Akwarela                      

Z głową w chmurach
- wbrew pozorom -
jesteś cięższy
niesiesz palety
i farby z przeszłości
a życie nie jest
akwarelą



Jak nazwać...               

nie śpię
bo może świtu
nie będzie

oddech boli
a może go
nie ma

żyję na pół

jak nazwać
moje istnienie




***              
              
z dzikości serca
przeszłam na
dzikie ciało

dzikie mięso
we mnie tkwi

odkąd mamy
osobne sypialnie


Wybrzeże  


morze
z plamą latarni w tle
patrzy na plażę
z klepsydrą strachu  

syrena
wyrzucona na brzeg
pod powieką chowa
ziarna obłędu

w pianie ukryty
niepokój
przed czasem




Pracownia malarska

Przeszłość
wyryta końcem
starego pędzla

malarz
któremu nie chciało się
poszukać rylca

Przyszłość
namalowana
wymyśloną farbą

uczeń
o oczach jak fiołki

Pomiędzy tym ja –
autoportret
Don Kichota

    

Obietnica

Czemu  pazurami
trzymamy się życia
czemu zębami
chwytamy poranek

Przecież obiecano nam
życie po śmierci

W dłoniach we krwi
perła rozstania


Życie po życiu            

zakochani w życiu
odchodzą w dal
nie widać śladu ich stóp

zakochani w życiu
odchodzą w dal
nie znając swych dróg



Obłoki                

Po niebie sunie

mój anioł stróż

Tuż za nim
krokodyl
z jednym okiem

Za drzewem
czai się żółw
w skorupie czasu



„Strach przed cierpieniem jest straszniejszy niż
samo cierpienie”
Paulo Coelho


***

W mojej duszy
gra świerszcz

tęsknie i tkliwie
sunie smyczkiem
po strunach
zagłusza ból
osusza łzy
pomaga trwać

gdy muzyka milknie
ja znowu umieram





***              
W szarości poranka
szukam drogi do nikąd

w gęstej mgle gubię kroki

z twarzy ścieram pył
i skrawki pociętych myśli

chwytam oddech suchymi ustami
i proszę życie o litość



***                       

kiedy nie śpię w nocy
rano włosy są
potargane

każdy dotyk boli
a zmęczenie
przechodzi w szarość

tylko rzęsy
podkręcone zalotką
przypominają kwiaty



Ból


Tam gdzie lękają się

stąpać anioły
weszłaś ty

Zimna stopa
napotkała gwóźdź

Poraniona stopa
przywołała bliznę

Aniołom gwoździe
ranią skrzydła



Wilki         

Coś wyje głucho
nie wiem skąd

Coś niesie ciężko
nie wiem dokąd

Głodne wilki
moich myśli
szukają słów



Pryzmat

pogubiłam szkła
z dawnych lat
a pryzmat
zostawiłam na ławce

rozszczepienie
na barwy
bolało



Śnieg                  

Zmartwienia Boga
spisane na kartkach
wypadają z kosza

Na ziemi
pada śnieg

Na raz!                

Zapomnieć o wszystkim

zapomnieć na raz
na dwa, na trzy

Odeprzeć złe słowa
odeprzeć na dwa
na trzy

Odlecieć
nie wrócić
na raz!
        



***                       

Nie jestem Hiobem


za wąskie ramiona
by nosić ciężary
za wąskie biodra
by rodzić dzieci
zbyt wąskie usta
by krzyczeć



Spokój                


nie mogłam pisać
już nie bolało
już wiatry ucichły
pojawił się most                     
do słonecznego świata







„Większość ludzi tak bardzo boi się umrzeć,
że w rezultacie swych wysiłków żeby uniknąć śmierci,
nigdy nie żyje…”
Anthony de Mello




***

Otarłam się o śmierć
słodkawy smak
mdły zapach

szłam aureolą gwiazd
w stronę nieba

obręcz nie miała końca


Drugie życie

oddajcie mi głos
rozrzedzony we mgle

oddajcie mi stopy
zanurzone w morzu

sama kupię
drugie życie


***             

Kto udowodni
że Bóg
nie jest kobietą

Żebro Adama
obojczykiem Ewy

Ciemność
jasnością

Nie będzie
mędrcem
tylko Bogiem
***

Puste niebo
dla tych
co nie umieli żyć

Puste niebo dla tych
co nie chcieli żyć

Ławka bez oparcia
przy krzaku gorejącym



Joe Black   (z filmu „Joe Black”)

gdyby anioł śmierci
był piękny
wszystkie kobiety
chciałyby umierać

ponieważ nie każda
zna jego twarz
tylko niektóre
popełnią samobójstwo



***              

chciałabym
żeby przyszedł po mnie
anioł śmierci
tak piękny
jak życie